10 lipca 2013

Wakacje: gdy jedziesz w góry

Kontunuujemy nasz cykl porad. Dziś bierzemy na warsztat wyjazdy w góry. Jak wiadomo góry są piękne, ale niedoświadczonemu turyście mogą sprawić niejedną przykrą niespodziankę. Dlatego poniżej znajdziecie kilka wskazówek, które pozwolą uniknąć najczęstszych problemów.



Po pierwsze: obuwie. Niejednemu doświadczonemu górołazowi ręce opadają na widok pań, które przechadzają się nad Morskim Okiem w szpilkach. Szpilki fajnymi butami są, ale nie w górach. Niestety nie sprawdzą się też sandały, trampki ani baleriny. W ostateczności możemy postawić na adidasy, jednak niewątpliwie najlepszym obuwiem na górskie wyprawy są trapery (ja wybieram raczej glany, jako że moje trapery to wersja zimowa, a grube ocieplenie to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję podczas kilkugodzinnej wędrówki). Trapery zapewnią stabilną spozycję stopom, nawet gdy ześlizgniemy się z kamienia (nie raz już uratowały mnie przed skręceniem w ten sposób kostki!), a gruba podeszwa uchroni przed dyskomfortem spowodowanym marszem po nierównych, kamienistych szlakach.

Po drugie: ciepłe ubranie. Góry oznaczają wysokość. Wysokość oznacza spadek temperatury. Gdy dołożymy do tego jeszcze wilgoć lasu i wiatr na szczycie, robi się naprawdę zimno. Owszem, dzięki czystemu powietrzu słońce grzeje o wiele bardziej, ale tylko przy założeniu, że niebo jest bezchmurne, pogoda bezwietrzna a my trzymamy się z dala od cienia. Jeśli te trzy warunki nie są spełnione, dobrze zaopatrzyć się w kurtkę (najlepiej nieprzewiewną), abyśmy po powrocie do domu nie musieli spędzić tygodnia na romansie z antybiotykami. I naprawdę nieważne jest, że w prognozie zapowiadali upał. W zeszłym roku, podczas upałów, gdy w Krakowie były 34 stopnie w cieniu, ja zdobywałam Babią Górę w długich jeansach, podkoszulku, arafatce i dwóch flanelowych koszulach, które zwinęłam ojcu przed wyjazdem. I wciąż było mi zimno.

Po trzecie: uwaga na kleszcze! Góry wiążą się z lasami. Nieważne które pasmo wybierzemy - wszędzie będziemy startować w lesie. Bezwzględnie powinniśmy na tę okazję założyć długie rękawy i długie nogawki. Nie tylko zapewnią nam one ciepło, ale uchronią również przed kleszczami. Dodatkowo nie nabawimy się poparzeń słonecznych - a w czystym górkim powietrzu wystarczy kwadrans i wracamy czerwoni jak raki.

Po czwarte: bezpieczeństwo. Pierwsza zasada wyprawy w góry mówi - po górach nie wędrujemy samotnie. W razie wypadku ważną rzeczą jest mieć obok kogoś, kto wezwie pomoc. Z tym wiąże się druga kwestia - zawsze przed wycieczką ładujemy telefon. Ostatnia sprawa to powiadomienie rodziny, znajomych lub schroniska, w którym nocujemy o planowanej trasie wyprawy i przewidywanej godzinie powrotu. Jak to mówią: lepiej dmuchać na zimne, niż sparzyć jęzora.

Po piąte: energia! Powiedzmy to głośno i wyraźnie: drogie panie, na wycieczce w góry się nie odchudzamy. Przed wyjściem na szlak należy zjeść porządne śniadanie, ze sobą zabrać kanapki i... czekoladę. Czekolada to wspaniałe źródło energii, które pomoże nam wytrwać w postanowieniu zdobycia szczytu, gdy nagle opadniemy z sił. Dzięki temu, że zawiera głównie cukry proste, nasz organizm przetwarza je w tempie błyskawicznym i juz po kilku minutach możemy ruszać dalej.
(Jeśli jesteście w stanie zaakceptować kanapki, lecz czujecie, że przez czekoladę licho weźmie trzy miesiące ciężkiej pracy nad sylwetką - lub rzucaniem nałogu pochłaniania słodyczy - możecie zamienić ją na orzechy lub suszone owoce. Są o wiele zdrowsze a również kryją w sobie spore pokłady energii.)

Po szóste: mapa. Nie raz i nie dwa zdarzy Wam się zgubić szlak. Każdy górołaz przez to przechodzi. Mapa nie tylko ułatwia znalezienie schroniska czy parkingu, ale pomaga znaleźć miejsce, w którym mogliśmy zboczyć z drogi. Nie jest to rzecz duża ani ciężka, a dzięki niej nie spędzimy 3 godzin na przedzieraniu się przez chaszcze.

A teraz plecak na plecy i na szlak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz